5.07.2015

AZJA - MOC WRAŻEŃ

Najbliższych letnich wakacji, po raz pierwszy od 4 lat, nie spędzimy w Azji. Uznaliśmy, że przerwa w podróżowaniu na Wschód pozwoli nam za jakiś czas spojrzeć z czystym zachwytem, bez cienia znudzenia, na wszystko to, czego można doświadczyć podróżując po Azji. Od 2011 roku odwiedziliśmy kolejno Wietnam, Kambodżę, Indie, Tajlandię, Japonię i Birmę przywożąc wspaniałe wspomnienia.
W ramach (chwilowego) pożegnania z tą częścią świata, przedstawiamy kilka powodów, dla których nasze dotychczasowe wyprawy wspominamy tak wyjątkowo.
1. Spotkanie z Dalajlamą w Leh w Indiach
Nie bez powodu to nie miejsce, a niezwykłe spotkanie otwiera listę azjatyckich pozytywnych wrażeń. We właściwym miejscu i czasie znaleźliśmy się wyłącznie w efekcie przypadkowych zdarzeń i ogromnej życzliwości mieszkańców Ladakhu. Wszystko wydarzyło się szybko i spontanicznie, a zaczęło od mnicha, który zaczepił nas na ulicy i powiedział, że w mieście jest Dalajlama. Następnego dnia, gdy w tłumie miejscowych wypatrywaliśmy charakterystycznej postaci, znowu pojawił się ktoś, kto zaprosił nas na kameralne spotkanie ze społecznością muzułmańską. I tak w lipcowe przedpołudnie w 2012 roku usiedliśmy na trawie w czyimś ogrodzie i przez godzinę jak urzeczeni słuchaliśmy opowieści uśmiechniętego Dalajlamy, co to znaczy dobrze żyć. Cała ta historia wspaniale oddaje ducha azjatyckich podróży - działaj szybko, spontanicznie i ufaj w życzliwość ludzi, a spotkają cię rzeczy niezwykłe.

 2. Złota Świątynia w Amritsarze
Nasz pierwszy przystanek w przedślubnej podróży po Indiach. Kumulacja zmęczenia, upału i egzotyki. Zapachy, kolory, muzyka, które pamiętam do dziś. Parzące w gołe stopy marmurowe posadzki, chłód wentylatorów, oślepiające złoto świątyni kontrastujące z biedą i szarością ulic miasta. Piękni, serdeczni, uśmiechnięci ludzie w religijnym uniesieniu, na których można patrzeć godzinami. Totalnie onieśmielające zetknięcie z ciężkim losem "celebrytów", z którymi każdy chce zrobić sobie zdjęcie.

3. Trekking w Sapie
Wyprawa do północnego Wietnamu była strzałem w dziesiątkę, a trekking w Sapie sprawił, że był to zdecydowanie najprzyjemniejszy dzień podczas tamtej podróży. Zamiast w większej grupie wybrać się do najbliższej wioski zamieszkałej przez plemię Hmongów, postanowiliśmy zejść z utartych szlaków. Cały dzień wędrowaliśmy więc między małymi osadami położonymi wśród łąk i soczystozielonych tarasów ryżowych, które tego dnia oglądałam po raz pierwszy w życiu. Brodząc pod górę, po kolana w błocie, słuchaliśmy, jak na co dzień wygląda życie naszej siedemnastoletniej przewodniczki - co ją cieszy, a co jej się nie podoba i jak będzie wyglądało jej życie za 10 lat, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu uczuciowego i sposobu wyboru partnera. Te kilka godzin pozwoliło nam dowiedzieć się więcej o Wietnamie, niż wyczytaliśmy we wszystkich dostępnych przewodnikach.


4. Wczasowanie na Koh Lanta
Nasze pierwsze rodzinne wakacje. Wspomnienie małych stópek moczonych w lazurowej wodzie i rączek odciskanych na piasku. Pierwsze próby raczkowania w cieniu palm. Piękne tropikalne plaże i wiecznie błękitne niebo. Najświeższe ryby i soczyste owoce. Cisza i spokój z dala od hałaśliwych kurortów. Jednak przede wszystkim tak potrzebne nam, młodym rodzicom potwierdzenie tego, że z maluchem można podróżować i nawet da się razem odpocząć.

5. Wietnamska zupa Pho i indyjski kurczak w mięcie
Dwa najlepsze dania świata. Absolutne mistrzostwo smaków i aromatów.
Zupa pho, którą, jak większość Wietnamczyków, jadłam trzy razy dziennie to chyba jedyne azjatyckie danie, które ani razu mnie nie rozczarowało (choć niestety w polskiej wersji bywa już różnie). Trwałym efektem mojej monotonnej wietnamskiej diety, jest szczególne zamiłowanie do kolendry, której smak zawsze przenosi mnie w myślach na ulice Hanoi.
Kurczaka w mięcie odkryliśmy w małej nepalskiej restauracji w indyjskim Leh. Wprawdzie, ku dużej satysfakcji Michała, udało mu się odtworzyć ten przepis we własnej kuchni, ale okazuje się, że idealnie smakuje tylko tam. Zanim po raz pierwszy wyruszyliśmy na Wschód nie przypuszczałam, że smaki i zapachy potraw mogą być częścią najlepszych wspomnień przywiezionych z podróży że możemy je zapamiętać tak dobrze, jak odwiedzane miejsca, czy twarze poznanych ludzi.

6. Magia świątyń w Angkorze
To jedno z tych miejsc, które przed przyjazdem znaliśmy najlepiej z książek i fotografii, a mimo wszystko zrobiło piorunujące wrażenie. To na prawdę tak wygląda! Gęsta tropikalna puszcza, a w niej monumentalne kamienne świątynie zarastające drzewami i oplecione lianami. Kilometry przemierzone tuktukiem, aby zobaczyć niezwykłe budowle zbudowane wyłącznie siłą ludzkich rąk. Przemiły przewodnik, który zabrał nas do miejsc, gdzie mogliśmy pobyć sam na sam z majestatem architektury i przyrody. Do tego niezapomniany smak cukierków z cukru palmowego i świeżej wody kokosowej.

7. Koyasan
Zupełne zaprzeczenie stereotypowego obrazu Japonii. Senne górskie miasteczko pośród gór i lasów, zaledwie dwie godziny drogi pociągiem od zgiełku i tłumów Osaki. Na szczyt góry Koya wjeżdża się stylową kolejką linowo-torową i jest to podróż niczym do innego wymiaru - niezliczone kameralne świątynie, parki i ogrody. Kręta droga prowadzi do przepięknego, majestatycznego Okunoin - największego i najstarszego cmentarza w Japonii. Las nagrobków sprzed stuleci i współczesnych kwartałów, w których obok siebie pochowani są pracownicy korporacji. Inny sposób spojrzenia na Japonię i Japończyków.Jedno z tych miejsc, gdzie od stuleci nic się nie zmienia.

8. Spacer po moście U Bain  o poranku
W Birmie po raz pierwszy, głównie za sprawą Najmłodszego, wdrożyliśmy rytm zwiedzania, który pozwolił nam być w szczególnie polecanych miejscach jeszcze przed najazdem tłumu turystów. Tak było też w Mandalay, kiedy postanowiliśmy przejść przez słynny drewniany most U-bain o poranku. Byliśmy jedynymi turystami na miejscu co pozwoliło nam niespiesznie przeprawić się łodzią na drugi brzeg, a potem wrócić pieszo przez most w towarzystwie birmańskich rodzin i mnichów, przy niesamowitym, przymglonym odcieniu nieba, jakie można zobaczyć tylko krótko po wschodzie słońca.

To wszystko i wiele, wiele więcej tylko w Azji:)
A teraz czas na nowe podróżnicze wyzwania - wkrótce spróbujemy dotrzeć do dalekiej Normandii, samochodem, z ruchliwym dwulatkiem. A na Wschód wrócimy na pewno, za jakiś czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz