Za każdym razem, gdy czas do odbycia podróży liczymy już w dniach, a nie w miesiącach, ogarnia mnie ten dziwny niepokój. W mojej głowie kłębią się czarne myśli i rozpoczynam gromadzenie rzeczy, poszukiwanie rozwiązań, tworzenie planów awaryjnych.
W te dni kompulsywnie kupuję lekarstwa na schorzenia, których nazw nie potrafię powtórzyć, sprawdzam ostrzeżenia przed kataklizmami i wertuję strony rządowe, by ustalić, czy TAM jest bezpiecznie, gromadzę podróżne gadżety.
z serii "gadżety podróżne" |
Aby oswoić lęki rozmawiam i informuję: przesyłam precyzyjne dane gdzie i kiedy będziemy, ustalam plan działania w przypadku niepokojących sygnałów, wyznaczam i rozdzielam zadania "na wszelki wypadek".
Kupuję ubezpieczenie.
Niepokój mija jak ręką odjął na kilka dni przed wyjazdem - sprawdzam już tylko pogodę, ustalam garderobę, pakuję plecaki i zgromadzone sprzęty - nie wszystkie, jedynie te, które pozostały po racjonalnej selekcji. Chowam je głęboko w plecaku i zaklinam, aby wróciły nieużyte do domu.
Nie wiem, czy to zachowanie irracjonalne, na pewno przesadzone, ale im więcej mamy "pieczątek w paszporcie", tym bardziej to w sobie akceptuję, a nawet pielęgnuję wierząc, że nic się ostatecznie nie przyda.
selekcja |
...i po selekcji |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz