17.01.2015

REISEFIEBER

Za każdym razem, gdy czas do odbycia podróży liczymy już w dniach, a nie w miesiącach, ogarnia mnie ten dziwny niepokój. W mojej głowie kłębią się czarne myśli i rozpoczynam gromadzenie rzeczy, poszukiwanie rozwiązań, tworzenie planów awaryjnych.

W te dni kompulsywnie kupuję lekarstwa na schorzenia, których nazw nie potrafię powtórzyć, sprawdzam ostrzeżenia przed kataklizmami i wertuję strony rządowe, by ustalić, czy TAM jest bezpiecznie, gromadzę podróżne gadżety.

z serii "gadżety podróżne"
Aby oswoić lęki rozmawiam i informuję: przesyłam precyzyjne dane gdzie i kiedy będziemy, ustalam plan działania w przypadku niepokojących sygnałów, wyznaczam i rozdzielam zadania "na wszelki wypadek".

Kupuję ubezpieczenie.

Niepokój mija jak ręką odjął na kilka dni przed wyjazdem - sprawdzam już tylko pogodę, ustalam garderobę, pakuję plecaki i zgromadzone sprzęty  - nie wszystkie, jedynie te, które pozostały po racjonalnej selekcji. Chowam je głęboko w plecaku i zaklinam, aby wróciły nieużyte do domu.

Nie wiem, czy to zachowanie irracjonalne, na pewno przesadzone, ale im więcej mamy "pieczątek w paszporcie", tym bardziej to w sobie akceptuję, a nawet pielęgnuję wierząc, że nic się ostatecznie nie przyda.

selekcja
...i po selekcji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz