10.02.2015

MANDALAY

Za nami 3 dni spędzone w Mandalay, pomiędzy którymi odwiedziliśmy jeszcze Pyin oo lwin i zielone wzgórza Hsipaw. Na początku byliśmy mocno rozczarowani - miasto przypomniało nam zatłoczone metropolie Indii z wszechobecnym kurzem, brudem i nieprzyjazne dla pieszych (nie mówiąc już o pieszych z wózkiem). Pierwszego dnia pokornie "zaliczyliśmy", więc największe atrakcje starając się skupić na bezsprzecznie wartych odwiedzenia zabytkach.
Pozytywny obraz miejsca przyniósł dopiero powrót po 3 dniach przerwy: znaleźliśmy niezłe restauracje, zrobiliśmy porządny spacer po mieście, tuż przed zachodem słońca i zwiedziliśmy okolice Mandalay: a właściwie czasu starczyło jedynie na zobaczenie najważniejszych miejsc niedaleko miasta. 
Mandalay jest dość rozległe, a pojedyncze przejazdy taksówkami sporo droższe niż, w już i tak nie tanim, Yangonie, więc skorzystaliśmy z oferty taksówkarza, który woził nas przez kilka godzin opowiadając trochę o zabytkach, całkiem poprawnym angielskim. Zresztą propozycję obwiezienia po mieście i okolicach składa każdy taksówkarz - warto się targować i wybrać takiego, który dobrze mówi po angielsku. Kierowca poznany pierwszego dnia sprawdził się ma tyle, że zawiózł nas też do Hsipaw.

Najbardziej rozpoznawalną atrakcją Mandalay jest bezwątpienia Kuthodaw Paya, zwana również w przewodnikach "największą książka świata". Poza typowymi zabudowaniami świątyni postawiono tam 729 postumentów, a w każdym z nich zdeponowano jedną wykutą w marmurze stronę ze świętej księgi buddyzmu. Efekt końcowy rzeczywiście robi wrażenie. Ze świątynią sąsiaduje piękny drewniany klasztor Shwenandaw zbudowany w całości z drewna tekowego.
Zachód słońca nad Mandalay warto zobaczyć z Mandalay Hill, z którego rozciąga się niesamowity widok na miasto i okolice. Wejście po zadaszonych schodach zajmuje około 40 minut, ale można też podjechać taksówka wyżej i skrócić spacer. Podobnie jak w Shwedagon Paya, można też skorzystać z windy.
Zrezygnowaliśmy ze zwiedzania pałacu królewskiego, który stanowi replikę obiektu zniszczonego podczas II Wojny Światowej - czas ten woleliśmy przeznaczyć na dłuższy spacer po mieście. 

Podczas wyprawy za miasto zatrzymaliśmy się jeszcze w Mahamuni Paya, ale od samej świątyni ciekawsze było to, co zobaczyliśmy przy 84 ulicy, gdzie zlokalizowane są warsztaty kamieniarzy wykuwających te wszystkie kolorowe cuda, które spotkać można w birmańskich świątyniach. Można zobaczyć cały proces tworzenia, od przygotowania kamienia, po wykuwanie poszczególnych elementów aż po zdobienie - super miejsce. Miejsce najlepiej odwiedzić rano, w drodze na Upain Bridge.
Miasto o tej porze roku jest dość gorące, ale powietrze szybko schładza się po godzinie 15. Całkiem przyjemnie jest też rano, przed 11, aby poczuć klimat Mandalay naprawdę warto wybrać się w tych przyjaznych pogodowo godzinach na długi spacer - niekoniecznie po centrum czy szlakiem atrakcji turystycznych, chodzi o poobserwowanie życia ulicy: klientów przydrożnych barów, sprzedawców owoców, czy mnichów wyruszających po datki. W Mandalay, pomimo licznych pożarów i wojennej zawieruchy, zachowało się też sporo pięknych, starych domów, m.in. przy 31 ulicy, które zdecydowanie warte są zobaczenia.

Kuthodaw Paya
Kuthodaw Paya



warsztaty kamieniarskie przy 84 ulicy



Z informacji praktycznych:
HOTEL:
Royal Pearl Hotel: 45000 MMK/noc, najlepszy w jakim dotąd spaliśmy, polecamy pokoje na 8 piętrze, można podziwiać panoramę miasta, czysty, duże pokoje, dobre śniadania, bardzo miła i uczynna obsługa, zlokalizowany przy 29 80/81 St.;

RESTAURACJE:
W Mandalay Michał walczył dzielnie z zatruciem pokarmowym, a mi przejadł się już ryż, więc korzystaliśmy głównie z oferty restauracji z kuchnią "zachodnią" i były to próby dużo bardziej udane niż np. w Wietnamie.
Café City: restauracja w stylu amerykańskich barów przydrożnych zlokalizowana przy wschodnich murach pałacu, z niezłymi hamburgerami i mięsem z grilla, dziwne ceny: hamburger byk tańszy niż frytki, dobre desery, tanie piwo;
Koffie Korner: 27/79 St., kuchnia kontynentalna, klimatyzacja przywołuje wspomnienia o polskiej zimie, dobre kanapki i mięso z grilla, duża oferta makaronów, mają Wifi;
A little bit of Mandalay: restauracja i hotel, nieco na uboczu, jakby poza miastem, dania lokalne i tajskie, można wybrać mniejsze lub większe porcje, my próbowaliśmy kurczaka i był bardzo dobry;
Cafe House: 37 St., 78/79 St., chińska restauracja polecana przez Lonely Planet, wystrój robi nienajlepsze pierwsze wrażenie, ale, tak jak obiecywał przewodnik, zjedliśmy ogromną procję przepysznych smażonych wontonów za 4000 MMK;

CENY:
Taksówki: 4000 - 5000 MMK za pojedynczy przejazd, 18000 MMK za wycieczkę po mieście, 40000 MMK za całodzienny przejazd za miasto, oczywiście trzeba się targować;
Wstępy: w większości bezpłatne, aby zobaczyć pałac królewski trzeba kupić zbiorczy bilet (ważny także w klasztorze Shwenandaw) za 10000 MMK.
Restauracje: 15000 - 20000 MMK;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz