26.02.2015

ONE NIGHT IN BANGKOK

Na zakończenie podróży do Birmy postanowiliśmy jeszcze spędzić weekend w Bangkoku - zrobić zakupy, dopieścić się kulinarnie i przywołać nieco zeszłorocznych wspomnień. Po raz kolejny wylądowaliśmy też w samym centrum kiczu i komercji Walentynek, ale w tak przyjemnym miejscu jakoś to przetrwaliśmy :)

Mieliśmy też okazję zweryfikować jak zmieniło się nasze podróżowanie od zeszłego roku - tym razem plan dnia i odwiedzane miejsca dostosowaliśmy głównie pod Jasia, a tak naprawdę zaplanowaliśmy jedynie piątkową kolację, a plan soboty ustaliliśmy dopiero rano.
Na początek dość nieprzyjemne spostrzeżenie: choć termometry pokazywały 34°C, czyli zaledwie 2 więcej niż w Yangonie, który wydał nam się pogodowo całkiem przyjemny, to klimat Bangkoku okazał się być nie do zniesienia - upalnie i duszno zrobiło się już o 9 rano. Postanowiliśmy więc wybrać się przedpołudniem do zoo, a później schować się w kompleksie centrów handlowych Siam i Siam Paragon. Na koniec dnia zaliczyliśmy też szaloną jazdę tuktukiem, bo okazało się, że wszyscy mieszkańcy spędzają popołudnie "na mieście" i przez ogromne korki o mały włos nie spóźniliśmy się na samolot.

Zoo w Bangkoku położone jest w rozległym parku, zaraz koło pałacu królewskiego. Polecamy połączyć dojazd na miejsce z przejażdżką taksówką po mieście - w upalne dni to dobry i tani sposób na zobaczenie miasta.
Na terenie ogrodu znajduje się kilka barów, restauracji, place zabaw dla dzieci oraz rozrywki charakterystyczne dla stref dla małych dzieci w wesołych miasteczkach (automaty do gry, samochodziki, samoloty). W centralnej części zoo znajduje się niewielkie jezioro, po którym można popływać rowerami wodnymi. Po ogrodzie kursują też darmowe kolejki, które umożliwiają szybsze przemieszczenie się do interesujących nas części. Poza samymi zwierzętami do atrakcji dla dzieci zaliczyć można mini zoo (z największą krową, jaką w życiu widziałam), gdzie maluchy mogą nakarmić kozy z butelek oraz punkt do karmienia chlebem ryb.
Niestety to, co z założenia stanowić powinno największą atrakcję zoo, czyli możliwość obserwacji zwierząt w otoczeniu możliwie najbardziej zbliżonym do naturalnego, nie jest mocną stroną tego miejsca - zoo z pewnością wymaga modernizacji i dostosowania do współczesnych standardów dla tego typu obiektów. Dużo do życzenia pozostawia również stan czystości. Nie wiem też czy obecna formuła atrakcji dodatkowych nie kłóci się przypadkiem z komfortem mieszkańców ogrodu - z głośników barów i restauracji  non stop puszczana jest muzyka i hałaśliwe komunikaty,co na pewno nie jest obojętne dla zwierząt.
Podsumowując - zoo w Bangkoku potraktowałabym raczej jako park do odbycia krótkiego spaceru i odpoczynku od ruchu ulicznego, niż miejsce mogące stanowić atrakcję dla miłośników zwierząt. 
atrakcje mini zoo
Jeśli chodzi o ofertę centrów handlowych, to jako ciekawostkę proponujemy zajrzeć na piętra z gadżetami do smartfonów i tabletów - nie miałam pojęcia że tego typu asortyment może zajmować kilkaset metrów kwadratowych sklepu.

Jakie zmiany zaobserwowaliśmy w Bangkoku względem zeszłego roku?
Na pewno wzrost cen i mniejszą skłonność do targowania się sprzedawców ulicznych. Mam też wrażenie, że gdzieś zniknęły tuktuki, ale trudno się dziwić biorąc pod uwagę niskie ceny taksówek. 
Ponownie wybraliśmy hotel Chern Boutique i tutaj z przykrością stwierdzamy,że jednak rok dla hotelu, to szmat czasu - nie ujmuje już świeżością i czystością, choć lokalizacja nadal bez zarzutów:) Po odwiedzeniu w ciągu ostatniego roku kilkunastu nowych lotnisk stwierdziliśmy też, że lotnisko Bangkok-Suvarnabhumi jest jednym z najlepszych z jakich korzystaliśmy, biorąc pod uwagę infrastrukturę, jakość obsługi personelu, udogodnienia dla podróżnych i lokalizację względem centrum miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz