6.02.2015

PYIN OO LWIN - WSPOMNIENIE O DAWNEJ BIRMIE

Pyin oo lwin to był mój punkt podróży, chciałam żebyśmy zostali na noc, ale ostatecznie postanowiliśmy spędzić w mieście kilka godzin w drodze do Hsipaw. I całe szczęście, bo te kilka godzin okazały się być wystarczające aby zobaczyć Pyin i odbyć długi spacer po pięknym parku. A miejsce, choć ciekawe, to po opisach i zdjęciach obejrzanych przed przyjazdem nastawiliśmy się na więcej.

Do Pyin przyciągnął mnie opis malowniczej mieściny z drewnianą zabudową i dawnym, kolonialnym klimatem, takiego miejsca niestety nie udało nam się zobaczyć. Faktycznie już po przekroczeniu granicy miasta, leżącego na rozległym płaskowyżu, czuć dlaczego Pyin stanowi po dziś dzień miejsce ucieczki przed gorącem i zgiełkiem Mandalay: temperatura jest tu niższa o kilka stopni osiągając tym samym poziom idealnego ogrzania powietrza.
Zobaczyliśmy kilka drewnianych willi, targ owocowo-warzywny i powozy konne jak z bajki o Kopciuszku, ale miasto to też kilometry ulic z chaotyczną zabudową, ogromny targ z chińszczyzną wszelkiej maści i wrażenie, jakby lata świetności Pyin minęły bezpowrotnie. 

ślady dawnej świetności
w centrum miasta

targ owocowo - warzywny
Jednak mimo wszystko warto tu przyjechać, nawet jeśli tylko po to, żeby odbyć spacer po naprawdę pięknych National Kandawgyi Gardens. Ogrody (a właściwie rozległy park z jeziorem) powstały w 1915 roku stanowiąc idealne dopełnienie letniskowej funkcji Maymyo (nazwa miasta z czasów kolonialnych).  
W centralnej części Ogrodów znajduje się jezioro, wokół którego wytyczono zacienione ścieżki spacerowe. Nad jeziorem stoi dwunastopiętrowa, drewniana wieża widokowa, z której roztacza się widok na park i okolice. Kolejna atrakcją jest ogród z orchideami gromadzący gatunki z całego świata i muzeum motyli, które robi może wrażenie nieco archaicznego, ale za to zbiory ma imponujące (szczególnie okazy z Indonezji robią wrażenie). 
I wreszcie największa atrakcja Ogrodów: ptaszarnia z ptakami, których nazw nie jestem w stanie przywołać, ale wyglądających często nieziemsko. Ptaszarnia zajmuje niewielki zagajnik w ramach parku, na terenie którego zbudowano kilkudziesięciometrowy pomost, na wysokości około metra, co pozwala z bardzo bliska przyjrzeć się ptakom. Z występujących i u nas okazów rozpoznaliśmy tylko majestatyczne pawie, ktore pozwoliły się nam zbliżyć na wyciagnięcie ręki. Nie muszę chyba pisać, że Jasiek był zachwycony, a ogromny dzioborożec, ochrzczony przez nas, przed internetowym researchem, tukanem, skradł jego serce.
Na terenie Ogrodów znajduje się niewielka restauracja i bar. Można się tam dostać samochodem (parkingi przy głównych wejściach, albo w samym ogrodzie, przy restauracji), powozem konnym, albo na rowerach, choć po samym parku można poruszać się tylko pieszo.
Podsumowując, jesli będziecie w Mandalay, albo w drodze do Hsipaw i poczujecie potrzebę zmiany klimatu Pyin jest dobrą opcją, dłuższy pobyt natomiast nie ma naszym zdaniem sensu.







On i paw (zwany, z racji ograniczonego słownika, kurą)


dzioborożec z nowym fanklubem
budynek muzeum motyli

Z informacji praktycznych:
Nie jedliśmy obiadu, ale trafiliśmy do kawiarni Golden Triangle, gdzie wypiłam pyszną kawę i zaopatrzyliśmy się w ciastka i drożdżówki na podróż: to były najlepsze słodycze, jakie jedliśmy w Birmie. Miejsce ma ciekawy klimat, przypominający wiedeńskie kawiarnie z  początku XX wieku. Zlokalizowana jest przy głównej ulicy, niedaleko zegara.
Wstęp do Ogrodów Kandawgyi kosztuje 3000 MMK/os.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz